wtorek, 29 stycznia 2019

Chłopiec w pasiastej piżamie.

27.01. w rocznicę wyzwolenia obozu w Auschwitz-Birkenau ustanowiono Międzynarodowy Dzień Pamięci o ofiarach Holocaustu. Być może z tego właśnie powodu kanał Paramount puścił w niedzielę film Chłopiec w pasiastej piżamie z 2008. W obliczu tego, co dzieje się u nas w kraju i nie tylko w sensie politycznym, polecam obejrzeć. Mocno poruszający. 
Historia niemieckiego chłopca, syna oficera SS Bruna, który razem z rodziną opuszcza Berlin i przyjeżdża na wieś, gdzie jego ojciec został przeniesiony ze względu na obowiązki wojskowe. Chłopiec nie jest z tego faktu zadowolony, w nowym domu nie potrafi znaleźć sobie miejsca, nudzi się, brakuje mu przyjaciół i czuje się samotny. Z okna swojego pokoju widzi dziwną farmę, na której ludzie nie mają zwierząt i całymi dniami chodzą w piżamach... To na tej "farmie" dowódcą jest jego ojciec. Pomimo zakazów by nie oddalać się od domu, natura odkrywcy, doskwierająca nuda i samotność nie pozwala chłopcu usiedzieć w miejscu. Znajduje tajemnicze przejście do lasu, skąd już tylko kawałek dzieli go od farmy i innych dzieci. Tam poznaje Szmula, ośmiolatka zamkniętego za drutem kolczastym i chce się z nim zaprzyjaźnić. Między chłopcami rodzi się przyjacielska, acz zakazana więź. 
Bruno jest w tym filmie symbolem niemieckiego społeczeństwa ogłupionego niemiecką propagandą, który żyje w dysonansie. Jako dziecko ufa ojcu i wierzy w jego dobroć, z drugiej jednak widzi niepokojące zachowania, które napawają go lękiem i zwątpieniem w ideał rodzicielski. W panicznym strachu nie potrafi w kluczowym momencie odważnie przyznać się do przyjaźni z Żydem, czego ostatecznie żałuje i co później determinuje jego poczynania. Końcówka filmu jest już dla osób o mocnych nerwach, polecam mieć przy sobie chusteczkę, a dla matek, takich świeżych, którym jeszcze hormony buzują po porodzie (czyt. np. mnie) to co najmniej paczkę.
Oprócz tego że wzrusza, to również poucza. Sam reżyser deklarował, że nie miał być to film realny, ale ku przestrodze dla następnych pokoleń. Nietylko przypomina o tym do jakiej tragedii ludzkości doprowadziła obsesja jednego szalonego człowieka, który dzięki perfekcyjnej propagandzie, wyzwolił w innych ludziach to, co najgorsze, to podkreśla, że (u)cierpią na niej wszyscy bez wyjątku, łącznie z tymi którym się wydaje, że są lepsi. Czyż to nie bezpośrednia analogia do czasów obecnych w Polsce? Z taką tylko różnicą że w naszym kraju człowiek z obsesją wie, że lepiej działać z tylnego siedzenia, odpowiedzialność mniejsza i jakoś bardziej bezpiecznie się prowadzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz